RECIPE FOR PIEROGI RUSKIE: This is one of my favourite #pierogi recipes, with twarog, fried onions and potato, it serves 2-3: First, boil a large potato and chop and fry 2 onions until crispy. Then, make the dough by combining 300g flour with 2 egg yolks, 2 tablespoons melted butter and about 100ml warm water. In a large bowl, combine eggs, 5 tablespoons sour cream oil, salt, and chicken broth until well mixed. Add flour and knead by hand or in a stand mixer until the dough is smooth. Wrap with plastic and let rest at least 10 minutes. Uncooked pierogi: Note that not boiled raw pierogi are more likely to crack in a freezer than cooked pierogi. I most often freeze raw pierogi though. Place the pierogi on a tray / wooden board sprinkled well with flour (important, dumplings can easily stick to the tray and tear). Arrange the dumplings so that they do not touch each other. r/food • [Homemade] Torta, Mexican sandwich with fried breaded steak, smoked ham, queso fresco, refried beans, avocado, jalapeños, lettuce, tomato and crema. Make the pierogi dough: STEP 1: Stir the flour with salt in a medium/large bowl. Warm the water with butter in a small pot until the butter is melted and the liquid is very warm but not boiling (it’s ready when the water starts to steam). STEP 2: Add the liquid to the bowl. makna puisi surat dari ibu karya asrul sani. mgr inż. Magdalena BorekCo to jest dna moczanowa? Dna moczanowa jest chorobą metaboliczną, spowodowaną odkładaniem się kryształków kwasu moczowego wokół stawów, zwłaszcza w pobliżu palucha stopy, ale także może atakować inne stawy i nerki. Złogi te wywołują odczyn zapalny, powodują równocześnie niszczenie chrząstek i powierzchni tej choroby jest nadmierne wytwarzanie kwasu moczowego na skutek zwiększonego rozpadu jąder komórkowych lub też upośledzone wydalanie tego kwasu wraz z charakteryzuje się nagłym występowaniem co pewien czas ostrych bóli, szczególnie w nocy. Bardzo często dochodzi wówczas do wzrostu temperatury ciała, obrzęku i dużej bolesności stawu. Występowaniu napadów sprzyjają: dieta bogata w puryny, nadmierny stres, niektóre leki oraz nadmierny wysiłek fizyczny. Po wielu latach dochodzi najczęściej do przewlekłego zapalenia wielostawowego, któremu często towarzyszą powikłania ze strony innych narządów, np. nerek, układu krążenia. Ogólne zasady diety w dnie moczanowej Zasadniczym celem diety jest obniżenie stężenia kwasu moczowego poprzez wyeliminowanie produktów bogatopurynowych występujących głownie w podrobach, tłustych rybach, soczewicy, nasionach roślin strączkowych, czekoladzie, kawie, kako, mocnej herbacie. Ważne jest także wyeliminowanie zup i sosów na wywarach kostnych, grzybopwych, potraw smażonych, pieczonych i duszonych Na co zwracać uwagę?Jadaj posiłki częściej, ale i w mniejszych ilościach. Pokarm jest wtedy lepiej trawiony i przyswajalny przez organizm. Zmniejsz także ryzyko przeciążania przewodu pokarmowego oraz wszelkich nietolerancji pokarmowychDokładnie przeżuwaj pokarm, Nigdy nie jedz w pośpiechu, ponieważ stres i napięcie utrudniają trawienieNie spożywaj potraw smażonych i pieczonych na tłuszczu. Nasiąknięte tłuszczem dania są ciężkostrawne i długo zalegają w przewodzie pokarmowym. Ewentualne tłuszcze w niewielkiej ilości podawaj na surowo do gotowych potraw (np. oleje do sałatek). Nie spożywaj zasmażanych i zawiesistych zupOgraniczaj wszelkie produkty z zawartością puryn. Do nich zalicza się przede wszystkim: podroby, tłuste ryby, kawę, czekoladę, kakao, herbatę, rośliny owoców warto częściej spożywać ananasy, wiśnie lub czarne jagody, gdyz przyspieszają one eliminowanie kwasu moczowego z ustroju. Możesz sobie przyrządzić koktajl z jagód, ananasa, wiśni i mleczka sojowego. Wypij natychmiast po przynajmniej 5-6 szklanek niegazowanej wody dziennie, aby pobudzić wydalanie kwasu moczowegoOstatni posiłek zjedz najpóźniej 4-5 godzin przed snem, ponieważ w nocy, podczas snu, zwiększa się ilość zatrzymywanego w organizmie kwasu przede wszystkim produkty ubogie w związki purynowe (chude sery, ryż, owoce, warzywa poza roślinami strączkowymi i szpinakiem).Z płynów zamiast mocnej herbaty, kawy i kakako przegotowaną wodę, kawę zbożową, herbatę ziołową i owocową. Bardzo polecana jest herbata z pokrzywy, która zwiększa usuwanie kwasu wezględu na problemy z przewodem pokarmowym staraj się jeść posiłki bardzo regularnie, bez pośpiechu i unikaj zdenerwowania. Stres przy jedzeniu może dodatkowo nasilać dolegliwości chorobowe. Zaplanowane w diecie godziny posiłków powinny być ściśle używki, takie jak alkohol, papierosy, kawę, a także dania objadaj się na noc, żeby uniknąć kłopotów z ostrych trakcie leczenie dny nie zażywaj do posiłków lecytynę, aby ułatwić emulgowanie tłuszczów i odciążyć wątrobę i woreczek spożywaj zbyt dużo warzyw i owoców, zwłaszcza cebulowych, kapustnych, nasion roślin strączkowych Spotkanie z kimś nowym - innym, obcym, nieznanym - zawsze jest niewiadomą. Równie dobrze może się okazać wielką przygodą, co przykrym koszmarem. Od czego to zależy? I czy na pewno zawsze od innych? Ogromnie zastanawia łatwość, z jaką jednych ludzi od razu obdarzamy sympatią, a innych zgoła odmiennymi uczuciami. Psychologia próbuje to wyjaśniać zjawiskiem "przeniesienia", tzn. mechanizmem nieświadomego traktowania napotkanych ludzi w podobny sposób jak znaczących dla nas osób z przeszłości. Czasem wystarczy ton głosu lub jakiś charakterystyczny gest, byśmy nieświadomie skojarzyli kogoś z ukochaną mamą lub z dobrotliwym tatą, a tym samym obdarzyli go zupełnie niezasłużoną życzliwością. Analogicznie równie błahe powody sprawiają, że kogoś od początku darzymy niechęcią; i to tylko dlatego, że nieświadomie przypomina nam swarliwą sąsiadkę lub nazbyt surowego proboszcza. Zatem nie bez znaczenia jest, kogo kochamy, a kogo nienawidzimy: te emocjonalne schematy zwykle się nam narzucają, wypaczając nasze postrzeganie siebie i innych. I wbrew utartym przekonaniom nienawiść wiąże równie mocno jak miłość. Oliwy do ognia dolewają jeszcze psychoanalitycy twierdzący, że często u innych nienawidzimy tego, czego w samych sobie nie akceptujemy. Brzmi to i strasznie, i fatalistycznie! Oczywiście o ile ta teoria jest prawdziwa i właściwie interpretowana. Fakt, że ktoś nie lubi ruskich pierogów, wcale nie znaczy, że jest... pierogiem (nawet jeśli żona uparcie go tak od lat nazywa, okraszając to dodatkowo przymiotnikiem "stary" lub "durny"). Jednak inaczej sytuacja wygląda, gdy ktoś nie lubi ruskich pierogów z powodu... narodowościowych uprzedzeń, bo generalnie nie znosi wszystkiego co ruskie. Tu psychoanalityczna intuicja triumfuje w całej pełni, bo istotnie odsłania ojczystą biedę i ignorancję: wszak rzeczone pierogi są nieomal polskim daniem narodowym i chlubą niejednego gospodarstwa domowego czy stylowej restauracji. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Kulinarne kuriozum kuchni polskiej doskonale nadaje się do podjęcia naszego tytułowego problemu, który - choć dotyczy kwestii ogólnoludzkich - właśnie u nas pomyślnie został rozwiązany. Kuchnia polska, czyli międzynarodowa Historia powszechna na tysiące sposobów potwierdza, że nic tak ludzi nie zbliża jak wspólny posiłek i nic tak nie dzieli jak walka o chleb powszedni. Dlatego pierogi ruskie są świetną okazją, by przekonywać, że w odmienności kultur i smaków leży bogactwo, a tożsamość można określić właśnie dzięki inności. Wiem, co mówię, bo sam, będąc wychowanym na kluskach śląskich, zachowuję w tym temacie życzliwą neutralność; zresztą z podobną swobodą wypowiadam się na temat poznańskich pyr, chłodnika litewskiego czy też karpia po żydowsku. Kuchnia polska uczy przekraczania granic narodów i kultur, bo swoim bogactwem i różnorodnością doskonale wyraża spuściznę wielowiekowego współżycia różnych narodów, kultur i religii. I choć my osobiście nie pamiętamy takiej Polski, to doskonale zapamiętały ją nasze przepisy domowe i receptury kucharskie. W jednoczącej się Europie mamy zatem do czego się odwoływać. Na poziomie kulinarnym zresztą zjednoczenie już od dawna się dokonuje; i nie tylko w Polsce. Dziś już nikogo nie dziwi, że np. w małej Przysietnicy (niedaleko Krosna) są domy, gdzie na niedzielne pierwsze danie podaje się włoski makaron (oczywiście al dente), a w wielu śląskich domach kawa po turecku jest już przeszłością, bo wyparła ją kawa z niemieckich ekspresów. Można oczywiście się tego przestraszyć i reagować ksenofobicznie, ale nasze żołądki wykazują tu znacznie więcej zdrowego rozsądku niż rozpalone głowy. Zresztą świat się nas nie boi ani nie wstydzi, bo tradycyjny polski krupnik można zjeść w centrum Londynu, a wyśmienity barszcz z krokietami serwują w Atenach. Nawet jeśli te przekonania trącą nieumiarkowanym entuzjazmem lub prostoduszną naiwnością, to będę ich bronił, bo wyrażają istotę poruszanego tu problemu: odkrycia podobieństwa w inności. Inny, nawet jeśli przychodzi jako mój nieprzyjaciel, w głębi jest moim bratem; i tej głębi jako ludzie (a także jako chrześcijanie) winniśmy być wierni. Poza tym metafora wspólnego stołu nie jest bynajmniej taka banalna, skoro posłużyła za osnowę dla żydowskiej Paschy czy katolickiej Mszy świętej. Granice zielone niczym pastwiska Obok oczywistego doświadczenia ludzkiej wspólnoty pojawia się jednak od razu kwestia granic. Wbrew zjednoczeniowym dążeniom ludzie chętnie się dzielą i podkreślają własną odmienność - my, Polacy, nie zajmujemy w tym bynajmniej ostatniego miejsca. Nie bez powodu żartujemy, że gdzie dwóch Polaków, tam trzy punkty widzenia (ale Ukraińcy mówią to samo o sobie z tą różnicą, że u nich powstają trzy partie polityczne). Powód wydaje się być przyziemnym: w spotkaniu z innym nie potrafimy wyjść poza własny punkt widzenia. Psychologicznie spróbowałbym jednak wyjaśniać sprawę inaczej: lękiem przed bliskością. Gdy w relacji międzyludzkiej robi się zbyt blisko, robi się też niebezpiecznie, dlatego odruchowo narzuca się potrzeba stworzenia dystansu, nawet sztucznego czy fałszywego. Bliskość bowiem wymaga dojrzałej struktury osobowej i jasno określonej tożsamości, a dojrzałość czy wyraźna tożsamość należą na tym świecie raczej do rzadkości. Ktoś niedojrzały i niepewny własnej tożsamości boi się utracić nawet te chwiejne elementy, dlatego tym mocniej podkreśla własną odmienność, a z fragmentów czyni całość. Pewnie dlatego tak łatwo zasklepiamy się w różnorakich -izmach (np. w nacjonalizmie, rasizmie, antysemityzmie...), przez które niby przez dziurkę od klucza próbujemy oglądać szeroki świat. Stąd też niedaleko do prostych podziałów na swoich i obcych, dobrych i złych, białych i kolorowych, itp. Nie wymagają one głębokiego namysłu, za to łatwo (tylko na pozór) dają się udowodnić. Jeśli nawet komuś udaje się stanąć ponad tymi prymitywnymi podziałami, już inni zadbają o to, by go sprowadzić na ziemię. Prawdziwe spotkanie z innością często dokonuje się poza aktualną polityką i wbrew rzeczywistym podziałom geograficznym. Dlatego fenomen spotkania o wiele więcej ma do czynienia z religią - by nie powiedzieć wprost: z eschatologią - aniżeli z realną polityką społeczną. Granice między ludźmi są potrzebne, ale warto by były zielone, tj. otwarte dla wszystkich. Warto na nich siadać jak na miłych pastwiskach i rozmawiać z sobą. Nie warto ich nadmiernie zabezpieczać, a już na pewno nie warto stawiać zapór z drutu kolczastego, min przeciwpiechotnych i całego wojennego żelastwa, bo Inny to na pewno nie wróg, nawet jeśli on sam tak o sobie myśli. Mój tata mawiał, że “ruskie” robi się w domach, gdzie bieda piszczy. Zupełnie inaczej jest teraz, domowe ruskie pierogi uchodzą za potrawę niemalże luksusową, głównie z tego powodu, że ich wykonanie trwa nieco dłużej niż ugotowanie ziemniaków lub makaronu. Z tego powodu uszka i pierogi lepię niezbyt często ale w większych ilościach, rozkładam na tackach i wkładam do zamrażarki. Kiedy już się zmrożą, przesypuję do plastikowych woreczków. Zwykle miewam zapasik i w każdej chwili mogę zaprosić kogoś na obiad “na ruskie”. Najczęściej ciasto robię z dodatkiem gorącej wody, choć rozmaitość przepisów wskazuje, że można je zrobić też z dodatkiem maślanki, z jajkiem i bez. składniki: na farsz: – pół kilograma białego sera – pół kilograma ugotowanych i przepuszczonych przez praskę lub dobrze utłuczonych ziemniaków – duża cebula lub dwie – łyżka masła lub oleju – sól, pieprz Cebulę pokroiłam i podsmażyłam na patelni, ser rozgniotłam porządnie widelcem i wszystko wymieszałam z ziemniakami. Mocno doprawiłam pieprzem, by farsz był wyraźny w smaku. na ciasto: – pół kilograma mąki pszennej – 2 żółtka – ok. 3/4 szklanki gorącej wody (200 ml) – łyżka miękkiego masła – pół łyżeczki soli Mąkę wysypałam na stolnicę (czasem wsypuję do dużej miski), dodałam masło i ręką rozcierałam je z mąką. Dodawałam po kolei żółtka, wodę i sól. Zagniotłam gładkie ciasto. Ponieważ każda mąka jest inna, wodę należy dodawać stopniowo, czasem potrzeba jej więcej, by powstało elastyczne, ale nie rzadkie ciasto. Można odstawić je na kilkanaście minut przykrywając folią spożywczą. Rozwałkowałam na grubość ok. 1mm , wykrawałam szklanką krążki i nadziewałam łyżeczką farszu, mocno zlepiając brzegi. Ulepione czekały na podsypanym mąką blacie, przykryte ściereczką. Gotowałam w osolonym wrzątku, wyjmowałam na półmisek po ok. minucie od wypłynięcia. Od razu należy polać je stopionym masłem lub podsmażoną cebulką z boczkiem, po to, by zapobiec sklejeniu. Mówię Wam -niebo na talerzu! drukuj przepis drukuj przepis bez zdjęć 26 LUT Pierogi ruskie to nasz ulubiony obiad. Niestety – nie są szybkie do zrobienia, a przez to nie jemy ich często. Pierogi ruskie to chyba nie tylko nasza, ale i wielu osób, ulubiona potrawa. Moi znajomi z zagranicy nie doceniają ich walorów smakowych. Kilka razy u mnie jedli, ale im nie spasowały. Na początku pomyślałam, że po prosu nie smakuje im moje gotowanie. Jak wybraliśmy się na obiad do restauracji, naprawdę dobrej, to zachęciłam ich do spróbowania. I.. też im nie smakowały. A wydawałoby się, że co jak co, ale pierogi trudnie nie lubić! Poniżej prezentujemy Wam nasz przepis na pierogi ruskie. Ciasto: 1 kg maki – można zmieszać mąkę z mąkę orkiszową. Mąkę wsypujemy do miski i zalewamy szklanka gorącej wody. Po chwili dodajemy łyżkę lub 2 oliwy i jajko (niektórzy zamiast całego jajka dodają tylko trzy żółtka). No i jeszcze dodajemy wodę lub mleko. Na koniec solimy. Ciasto należy dobrze wyrobić i dać mu chwilę na 'odpoczynek’. Farsz: 1 kg sera półtłustego 2 kg ugotowanych ziemniaków 3 cebule usmażone na oleju Sól i pieprz Wszystko razem wymieszać i dodać do smaku albo soli lub czasami pieprzu. Albo jednego i drugiego. WAŻNE: Farsz przygotowujemy dzień wcześniej i wstawiamy do lodówki. Bierzemy kawałek ciasta i rozwałkowujemy go na stolnicy. No i wycinamy szklanką okrągłe placuszki, w które zawijamy farsz. Gotujemy w osolonej wodzie, jak wypłyną na wierzch, to jeszcze chwilę gotować. Potem wyciągamy i kładziemy na talerz. Teraz zostało pomaścić cebulką i tylko smakować. Smacznego! Może polubisz, dodasz komentarz lub udostępnisz innym? Z góry dziękujemy! Post Author: Danuta emerytka (czego każdemu życzy), podróżniczka, wielbicielka Indii i medytacji, a także sushi. Do pisania skłoniła ją sytuacja życiowa: choroba przykuła ją do łóżka (jest chora na raka i była sparaliżowana od pasa w dół). Od jakiegoś czasu ponownie chodzi i stara się na nowo zorganizować sobie życie. A ponieważ ma dużo czasu wolnego postanowiła pisać. Mama Izabeli. Serwis korzysta z plików cookies. Odwiedzając strony serwisu, bez zmiany ustawień przeglądarki, wyrażasz zgodę na stosowanie plików cookies zgodnie z Polityką Prywatności. Akceptuję Nie akceptuję Więcej Dlaczego pierogi ruskie, chociaż polskie, są ruskie, a jajka po benedyktyńsku wcale nie powstały w w wyniku mnisiego olśnienia podczas jednej z porannych modlitw? Przyjrzeliśmy się historiom nazw kilku popularnych potraw. Ich etymologia czasem bardzo zaskakuje. 1. Jajka po benedyktyńsku Jajka po benedyktyńsku Foto: Flickr Chociaż nazwa przywodzi na myśl romantyczne historie o klasztornych murach i szarych habitach, w których mnisi ubarwiali sobie życia przepysznymi jajkami w koszulkach, oficjalne historie są jednak mniej filmowe. Jedna z nich opowiada o LeGrand Benedict, wymagającej klientce jednej z nowojorskich restauracji, której jajka po benedyktyńsku miały być autorską potrawą. Klientka, gdy nie odnalazła niczego w menu godnego jej podniebienia, zamówiła właśnie jajka w koszulkach z sosem holenderskim i pieczywem. Ale według badaczy tego tematu najbardziej prawdopodobna jest historia o emerytowanym wilku z Wall Street imieniem Lemuel Benedict, który kaca leczył właśnie takim zestawem, zawierającym sporą ilość bekonu. To połączenie tak zauroczyło szefa kuchni, że umieścił je w menu. 2. Pierogi ruskie Pierogi ruskie Foto: Flickr Jak ruskie są pierogi ruskie? Tak naprawdę są polskie, a ich obecna nazwa wynika z zawirowań historycznych i zmian granic. Po II wojnie światowej Lwów wypadł poza granice Polski, dlatego i nazwa pierogów zmieniła się na ruską. Ale nie od Rosji, tylko od Rusi Czerwonej, czyli Kresów Wschodnich. 3. Małże św. Jakuba Przegrzebki Foto: Flickr Przegrzebki zwyczajne, czyli małże św. Jakuba historię mają dosyć prostą – nazwę zawdzięczają patronowi rybaków, czyli apostołowi Jakubowi. Miejsce połowu przegrzebków to też miejsce domniemanego grobu świętego. 4. Jajka po florencku Jajka po florencku Foto: Flickr W zasadzie to inna wersja jajek po benedyktyńsku, tylko bekon zastąpił szpinak. Nazwa jest jednak równie tajemnicza. Nazwa pochodzi podobno od miasta urodzin Katarzyny Medycejskiej, która miała pewne związki ze szpinakiem. Została wydana za księcia Orleanu, stąd eggs a la Florentine wylądowały we francuskich książkach kucharskich. 5. Fasolka po bretońsku Fasolka po bretońsku Foto: Flickr Historia tego dania to kolejna tajemnica. Ile Bretanii jest w fasolce po bretońsku? Ponoć nazwa tego dania pochodzi od polskiego księdza, który przybywszy do małego bretońskiego miasteczka, nauczył mieszkańców jak gotować fasolkę i pędzić wysokoprocentowe napoje. Ta historia brzmi trochę jak jedna z miejskich legend, dlatego bardziej prawdopodobne jest brytyjskie pochodzenie tego dania, które wraz z ewolucją i miszmaszami językowymi wyewoluowało do fasolki po bretońsku. 6. Sos beszamelowy Sos beszamelowy Foto: Flickr Ten znany sos nazwę swoją zawdzięcza Luisowi de Béchamel, smakoszowi z dworu Ludwika XIV. Nadał on zwykłej zasmażce nowego wymiaru, który wciąż cieszy się dużą popularnością. W historii białego sosu pojawia się również ponownie Katarzyna Medycejska, która przywiozła go z Toskanii podczas swoich francuskich zaślubin.

pierogi ruskie a dna moczanowa